6.07. Łk 10,1-12.17-20
„Oto was posyłam” – mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii. I podaje dokładnie – jak, gdzie, do kogo i z czym. Brzmi trochę jak „niezbędnik” ucznia Chrystusa. Słucham więc po kolei.
Po pierwsze – droga. Wskazywana przez Nauczyciela, konkretna, wybrana, a nie chaotyczne kręcenie się to tu, to tam.
Po drugie – towarzysz drogi. Uczniowie idą po dwóch. Bo bezpieczniej, bo raźniej. A może i dlatego, żeby wiedzieli, że dzielić się wiarą oznacza budować wspólnotę.
Po trzecie – pokora. Uznanie, że nie zawsze będzie łatwo. Bo nie będzie. Nieprzypadkowo w tej perykopie mowa o owcach między wilkami. W greckim oryginale wybrzmiewa to jeszcze mocniej – bo są wilki i… jagnięta.
Po czwarte – wyposażenie w wolę Bożą, a nie we własny ekwipunek złożony z osobistych planów i ambicji. Zresztą, kiedy bagaż staje się ważniejszy od samej podróży i jej celu, to nawet te wilki nie są największym niebezpieczeństwem…
Po piąte – dar. Uczeń nie idzie „z niczym”, chociaż nie ma trzosa, torby i sandałów. Idzie z pokojem i Dobrą Nowiną. Dla każdego. Czy ktoś przyjmie ten dar, czy nie. Bo że blisko jest Królestwo Boże słyszą w tej Ewangelii i tacy, którzy dla uczniów Jezusa nakryli stół, i tacy, co nie przyjęli do domu nikogo.
Wreszcie po szóste i najważniejsze – imię zapisane w niebie. Łaska wybrania. Nie tylko tu i teraz – do konkretnych posług i zadań – ale wybrania na zawsze z miłości.
Po co mam to wiedzieć, po co o tym wszystkim pamiętać?
Może po to, żeby nie wchodzić na drogę głoszenia Ewangelii tylko dlatego, że ja sobie chcę i już wiem jak osiągnąć sukces ewangelizacyjny. Może po to, żeby z prawdziwą radością nieść innym pokój i Dobrą Nowinę dlatego, że On tak chciał. Dlatego, że On we mnie uwierzył. I zrobił to zanim ja naprawdę uwierzyłam w Niego.
Małgorzata Janiec