Nasze Sanktuarium ma charyzmat Miłosierdzia. Dosyć często możemy o nim usłyszeć i je praktykować. W Ewangelii też z chęcią słuchamy o Miłosierdziu, często w codziennym życiu na nie się powołujemy.
Niechętnie jednak słuchamy takich fragmentów Ewangelii, jak ten dzisiejszy, kiedy Chrystus z całą mocą karci grzeszników i wzywa do nawrócenia. W ogóle grzech, nawrócenie, pokuta nie są słowami miłymi dla naszych uszu. Krytykujemy Kościół, bo za często mówi o winie, bo przypomina nam w zbyt ostentacyjny sposób o naszych grzechach. Pojęcie grzechu zastąpiliśmy pojęciem słabości, socjologicznych czy genetycznych uwarunkowań. Stale zmniejsza się liczba penitentów, a wzrasta liczba ludzi świętych i tylko: „troszeczkę, czasami się mylących, ale w sposób niegroźny, bo przecież człowiek jest słaby i może czasami się pomylić”. Z czego ja się mam nawracać? z czego mam się spowiadać? przecież nikogo nie zabiłem, nie podpaliłem, nie okradłem i … nie mam się więc z czego spowiadać i nawracać … Nie wymażemy z Ewangelii takich tekstów, jak ten dzisiejszy i nie zagłuszymy głosu sumienia powtarzającego nam w głębi naszego ducha: „Jeśli się nie nawrócisz …”
Nie zwlekaj więc, bo może nie będzie już innej okazji …