Ciekawe, czy uczniowie Chrystusa, przeczuwali co się wydarzy tego dnia. Z Ewangelii wiemy, że Jezus bardzo lubił udawać się w jakieś miejsce odosobnione. Tam znajdował czas na modlitwę, na refleksję.
W dzisiejszej Ewangelii słyszymy, że Jezus pragnie, aby towarzyszyli Mu trzej młodzieńcy- Piotr, Jakub i brat Jakuba- Jan. Tak mi się wydaje, że zaproszenie Jezusa skierowane do uczniów, do wyjścia w górę- nie zrobiło na nich wielkiego wrażenia. Byli bowiem przyzwyczajeni już do takiej reakcji, takiej propozycji Boga. Może nawet było im na rękę, że Jezus zabiera ich ze sobą- w końcu nie leżeli i nie patrzyli w niebo, ale ciężko pracowali: uzdrawiali chorych, którzy tak licznie się gromadzili, pocieszali tych, którzy tego potrzebowali, zmagali się z faryzeuszami, którzy byli bojowo nastawieni wobec Chrystusa i Jego uczniów. Po prostu potrzebowali oni odpoczynku, by nabrać nowych sił do duszpasterstwa.
Wszystko zapewne było dobrze i spokojnie, aż do czasu. Aż do pewnego momentu, kiedy zobaczyli swojego Nauczyciela. Od tej chwili wszystko się zmieniło! Jezus przemienił się wobec nich- twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie stało się białe jak światło. Co więcej- z obłoku słyszą głos- to jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie…A więc te słowa świadczą jednoznacznie- Jezus Chrystus jest Synem Bożym!