Czas Adwentu przechyla się dziś za połowę. Nieco inny kolor szat liturgicznych ma pokazać, że przybliża się już Oczekiwany. Być może nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tych wszystkich niuansów, symboli, znaków. W dobie internetowych komunikatorów potrafimy doskonale posługiwać się „emotikonami”, czy – jak mawiamy – ikonkami. Wtedy obywamy się niemal bez słów, ale czy to wystarcza? Próbujemy obywać się bez słów, a to może czasem oznaczać, że chcemy obyć się bez Słowa. By nie popełnić tego błędu wsłuchujemy się jak najbardziej uważnie w słowo czytane nam dziś w liturgii. Gdyby chcieć jakimś słowem objąć dzisiejsze teksty, myślę, że można powiedzieć: cierpliwość.
Trwajcie cierpliwie, bracia, aż do przyjścia Pana.
Tego uczy i do tego wzywa nas dziś św. Jakub, jak wzywał wtedy odbiorców swego listu. Czy łatwe jest takie właśnie trwanie? Każdy kto musiał na coś albo na kogoś czekać, wie, że to nie takie proste. Jednak ta cierpliwość jest potrzebna, by Jezus mógł nasze serce przemieniać.
Jezus pragnie nawodnić spieczoną glebę serca, by stała się żyzną glebą, wydała plon. Ten plon uraduje wielu, bo dobre czyny pójdą za nami. Zatem „zwleczmy z siebie uczynki starych ludzi, zniszczmy wszystko, co budzi Boży gniew”. Bo tak naprawdę to „dopiero nowi ludzie przeżyją własne życie, tworząc wspólnym wysiłkiem nowy świat”.
Do tego potrzeba nam cierpliwości i wytrwałości. Obyśmy nigdy nie zwątpili ani się nie zniechęcili na naszej adwentowej drodze.
ks. Mateusz Nowak