Źródło zdjęcia: https://www.gosc.pl/

 

 

5.04 – Męka wg św. Mateusza (26,14-27,66)

Trudno komentować tak długi tekst. Więc tylko mały fragment. Dialog Jezusa z Judaszem. Mateusz najpierw nam opowiada, że Judasz postanawia zdradzić Jezusa. Po to, żeby został zabity. Dostaje srebrniki i zaczyna „szukać sposobności”.

No i mamy Wieczernik, Paschę, Dwunastu razem z Jezusem.
– Jeden z was mnie zdradzi – mówi Jezus.
Uczniowie zasmuceni pytają: chyba nie ja?
A Jezus na to: ten, który ze mną rękę zanurza w misie – i lepiej byłoby dla niego, żeby się nie urodził.
Mocne.
I wtedy Judasz pyta: czy to ja Cię zdradzę?
Na co Jezus: Tak, ty mnie zdradzisz.

I… NIC.

Zupełnie nic.
Judasz już nic nie mówi. Nikt się nie na niego nie rzuca, nikt nie zaczyna Jezusa przekonywać, że tak się nie stanie, nikt nie zaczyna pytać Judasza: że jak to i dlaczego i o co tu w ogóle chodzi. Nikt nie każe Judaszowi się wynosić.

Jakby ten dialog w ogóle nie zaistniał, jakby był taką towarzyską rozmową przy stole.
Jezus bierze chleb, łamie i podaje uczniom do jedzenia.

Z jednej strony – ma się ochotę zawołać do Judasza: czy ty w ogóle wiesz, co robisz? Zastanowiłeś się dobrze? Przez ciebie Jezus umrze!

Z drugiej strony – wypełnia się przecież wola Ojca, a Jezus umiera dla mnie. Bez Jego śmierci nie ma mojego życia z Nim.

Z trzeciej strony: ile nadziei daje ten zdumiewający dialog.
Bo Jezus nie wyprasza Judasza z Wieczernika, ze wspólnoty.
I mnie też nie wyprasza, a przecież zdradzam Go co chwilę.

Tak, właśnie ja.

 

Zostaw swój komentarz

Proszę wpisać swoje imię.
Wprowadź komentarz.